Ewidencja Niechcianych Dzieciątek. W skrócie END. Nowoczesny instytut i archiwum,
w którym zgromadzono dane z całego świata. To właśnie tutaj można się dowiedzieć w jakim odległym zakątku naszego świata znajduje się dzieciątko dopasowane indywidualnie do naszych potrzeb. Wystarczy tylko wypełnić wniosek, kwestionariusz osobowy, formularz dotyczący zastosowania dzieciątka. Sposobów – jak wiadomo – jest wiele, choć w ostatnim raporcie ewidencji po raz pierwszy od lat na najwyższej pozycji w czołówce wysunęła się adopcja.
Przerwała tym samym niekwestionowanego faworyta lat poprzednich, tj. kategorii „na organy/handel”.
Badacze instytutu łamali sobie głowy nad tym, co też mogło spowodować ten wypadek statystyczny i jakie mogą być jego konsekwencje w przyszłości.
Jako jedną z najbardziej prawdopodobnych przyczyn wskazano wpływ organizacji mających na celu pobudzanie świadomości człowieka jako zwierzęcia stadnego oraz przywracania instynktu rodzicielskiego, a przynajmniej macierzyńskiego. Wbrew obiegowej opinii uważali oni, iż dzieciątka są przyszłością tej planety. Właściwie co do tego panowała powszechna zgoda, z tą tylko różnicą, że w zgoła odmienny sposób różne strony debaty pojmowały rolę dzieciątek.
Tylko tutaj, w tym gmachu, w sposób kompleksowy podjęto próbę określenia jednoznacznego kierunku rozwoju i administrowania narodzonych dzieciątek. Ponieważ w zależności od terytorium różnie plasowały się wyniki demograficzne, w celu odgórnego ujednolicenia postanowiono administrować akty urodzenia i rozdzielać niechciane dzieciątka pomiędzy potrzebujących, a więc petentów składających wspomniane wcześniej dokumenty.
To, co działo się z dzieciątkami później, w następstwie ich wydania, nie interesowało już instytutu.
Tym zajmowały się firmy trzecie, podwykonawcy oraz Ministerstwo ds. Wtórnego Wykorzystania Niechcianych Dzieciątek.
Rosnące zapotrzebowanie na dane z ewidencji prowadziły niejednokrotnie do przerw
w działaniu serwera, które to przerwy nawarstwiały jedynie problemy związane z dostępnością archiwum.
27. dzień lipca odnotowany został w historii jako krach na rynku niechcianych dzieciątek. Spowodowana przesadnym natężeniem awaria systemu doprowadziła do gwałtownych spadków na giełdach światowych. Konsekwencją tej destabilizacji było również zerwanie umów
z END-em przez kraje azjatyckie i arabskie, które były liderami w produkcji dzieciątek, w szczególności zaś przeznaczanych hurtowo na handel. To z kolei wywołało falę protestów, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony barykady. Po raz kolejny z większą siłą uderzyli w natarciu aktywiści prorodzinni. Wykrzykując hasła o wartości przyrodzonej dzieciątek nawoływali do walki o ich prawa, życie i człowieczeństwo. Dotychczas apele te pozostawały bez odzewu, jednak nie tym razem.
Sytuacja wymagała zażegnania. Należało wydać odpowiednie oświadczenia, a nawet ugiąć się, przynajmniej chwilowo, wobec żądań manifestujących. Zbyt dużą dysponowali siłą i poparciem społecznym.
Radzono w Rządzie nad sposobem załagodzenia konfliktu, który nie dość, że przepalał słupki sondażowe, to jeszcze groził realnym konfliktem globalnym.
Tymczasem zaś przy automatach, które wydawały zaświadczenia potrzebne do uzyskania dzieciątka z atestem, ustawiały się gigantyczne kolejki. Każdy chciał załatwić sobie wpis zawczasu, na czarną godzinę. Przeważnie jednak napotykali kłopoty z dostępem do sieci. Jednym komunikowała maszyna, że ich język nie jest obsługiwany, drugim, że dzieciątko, które wybrali jest chwilowo niedostępne w ich kraju.
W miarę narastania napięcia społecznego, które musiało znaleźć wreszcie ujście, bo pewnego rodzaju zachowania u ludzi wyplenić się nie da, zamieszki stawały się coraz bardziej brutalne.
Co niektórzy podejrzewali zresztą, że Rząd podsyca je jeszcze, kryjąc się za kotarą prowadzonej „debaty publicznej” i całodobowych obrad bez przerwy w gmachu Rządu. Nie byli oni dalecy prawdy…
Akty przemocy stron sporu o dzieciątka i ich los nie pozostały niezauważone przez władze, toteż przyjęły one postanowienie o ustanowieniu stanu kryzysowego. Ten zaś otworzył im furtkę do zastosowania środków militarnych w celu stłumienia protestów i walk ulicznych.
Jakkolwiek ofiary policzyć można było z obu stron, nie mogła umknąć uwadze ich rażąca dysproporcja. A miała ona swoje źródło w poleceniu służbowym, które jasno określało, które osoby są napastnikami, a jako takie powinny zostać zlikwidowane.
Dzięki tej heroicznej decyzji naszego Rządu wszystko wróciło do normy, a my możemy cieszyć się nieograniczonym niemal dostępem do niechcianych dzieciątek. Obowiązkiem naszym jest jednak pamiętać o okresie kryzysu i ogromie zniszczeń jakie spowodował. Tych można wyliczyć wiele, zaczynając od nadszarpniętych solidnie relacji dyplomatycznych, przez obyczajowe, do ekonomicznych, które najdłużej opierały się próbom odbudowy.
Dopiero w ostatniej dekadzie doprowadzono do zrównoważenia stosunków giełdowych. Ewidencja Niechcianych Dzieciątek wznowiła swoją działalność w nowym, ulepszonym kształcie, ku uciesze wszystkich obywateli.
Warto nadmienić, że poparcie dla działań instytutu wykazano w sondażach na poziomie 97%! Oznacza to nie tyle przyzwolenie, a doping do dalszej wzmożonej pracy nas wszystkich.
Tyle o Ewidencji Niechcianych Dzieciątek, mam nadzieję, że wszyscy uważnie słuchali, bo będzie z tego sprawdzian.
Ustawcie się w rządek… tak, bardzo ładnie. A teraz marsz! Ruszamy do Centrum Transplantacji Ideowej.
Centrum Transplantacji Ideowej, w skrócie CTI, powstało w celu…