W sumie to nawet nie wiem, czy kampania wyborcza rozpoczęła się już na dobre, czy też nie. Na dobrą sprawę to chyba trwa nieprzerwanie, a teraz jedynie nadchodzi wzmożona fala starań, finalny efekt prac ostatniej kadencji. No i jak to wygląda?

Póki co, licytacja na kolejne świadczenia przypomina mi Awanturę o kasę. Pamiętacie ten teleturniej? Wyobraźcie sobie Krzysztofa Ibisza i dwa stoły. Przy stole mistrzów, a jakże, grupa przy władzy z Jarosławem Kaczyńskim jako przewodniczącym. Przy drugim… no właśnie. Załóżmy, że opozycja, czymkolwiek ona obecnie jest, bo zdaje się, że czasem jest tworem bardziej, a czasem mniej sklejonym. A skoro nie wiadomo kto właściwie przewodzi, to nie powinienem podawać konkretnych danych, ale jednak – czerpiąc wiedzę z memów okołopolitycznych – dam tego Donalda Tuska.

Na znak prowadzącego przewodniczący rozpoczyna się licytacja. Kto da więcej? Nie 500, a 800+! Babciowe! Umowy i mieszkania! Zieloni tysiąc!

Va bank!

Jaka to będzie kampania wyborcza?

Jaka będzie, a może nawet już jest? No nie wiem. Ale na pewno nie warto się tym zajmować. Słowa wypowiadane w jej trakcie znaczą tyle samo co Baśnie braci Grimm, przy czym ich chociaż warto poczytać. Z drugiej strony niestety jednak znaczą, bo jak się okazało realizacja obietnic wyborczych też nie jest najlepszym pomysłem. I tak mamy standardowe narodowe: nie realizują – źle, realizują – też niedobrze.

I oczywiście nawiązuję do ogólnopolskiej cechy narodowej jaką jest narzekanie, ale przynależność i sympatie partyjne na bok. Wszystkim się nie dogodzi. Choćby przez różnicę społeczną, choćby przez rozwarstwienie społeczne, choćby… przez celowe działania antagonizujące wszelkie grupy i jednostki, mające za zadanie uniemożliwienie prowadzenia racjonalnego dialogu i – po prostu – dogadania się.

Na pewno więc będzie więcej takiej polaryzacji i stała pozycja w menu, czyli gra na emocjach. Emocje nie są dobrym doradcą jeżeli chodzi o podejmowanie rozsądnych wyborów, szczególnie wtedy, gdy rozsądny wybór może w ogóle nie wchodzić w grę.

Po co w ogóle o tym piszę?

Bo mogę, a mógłbym napisać więcej, ale nieszczególnie mam ochotę wchodzić w programy konkretnych partii. Szczególnym motywem było natrafienie na animację jednej z nich, która akurat przypadła mi do gustu ze względu na jej wykonanie. Gdyby tak wyglądała cała kampania, to nie było nawet tak źle. A filmu nie zamieszczę, co by nie szerzyć agitacji wyborczych. Szczególnie, że nikt na taką z mojej strony jak dotąd nie zapracował. Powiem tylko, że występuje w niej pelikan i osoby nazywane w pewnych środowiskach kolejno: Kaczor, Donald i Pinokio.

To był mój polityczny offczy bełkot.

P.S. Pojawiła się już nawet debata, może coś nowego?