Mindfulness, sztuka uważności… Skoncentrowanie się na chwili obecnej i świadome jej przeżywanie. Istnieje oczywiście wiele technik. Natrafiłem kiedyś na pomysł wpatrywania się w pomarańczę… Myślę jednak, że mamy typowo polską metodę.

Jej niewątpliwym minusem jest sezonowość. Co mam na myśli? Schroomfulness. Chyba nic nie wyrwało mnie z gonitwy myśli tak, jak właśnie wyprawa na grzyby.

Ziemia jest kawałkiem skały, która w zawrotnym tempie przemierza bezmiar kosmosu. Podobnie szybkie są nasze drobniejsze światy, które przeżywamy w samotności. Dostępność do informacji w każdej chwili i w każdym miejscu prowadzi do przebodźcowania. Oczywiście, o ile do niego dopuścimy, bo nie jesteśmy pozbawieni narzędzi ochrony.

W moim przypadku sprawdza się medytacja, która pozwala wyczyścić natłok nagromadzonych w ciągu dnia myśli. Bez ich wyczyszczenia trudno jest zasnąć, choć przyznaję, najlepsze pomysły przeniosły się u mnie spod prysznica do wyra. Dlatego długo trzymałem w pobliżu telefon, aby szybko myśl zanotować. Po czasie wymieniłem go jednak na zwykły notatnik, bo bliskość telefonu po przebudzeniu przerodziła się w szkodliwy nawyk.

Mindulness to konkretnie skupienie się na chwili obecnej, bycie tu i teraz. To w pełni świadome przeżywanie, świadome wsłuchiwanie się w swoje stany wewnętrzne i świadoma obserwacja otoczenia. Skoncentrowanie się na jednej rzeczy na raz pozwala spowolnić czas. Czas, który jest rozpędzony przyjmowaniem gigabajtów danych z całego świata.

Tak docieramy do mojego odkrycia sprzed kilku lat. Okazuje się, że mindfulness można praktykować w lesie, na grzybach. Trudno mi było w tamtym czasie funkcjonować dłuższą chwilę bez sprawdzenia powiadomień. Ku mojemu zaskoczeniu, poszukiwanie grzybów, które w dodatku uparcie chowają się wśród ściółki leśnej, w królestwie mchu i paproci, wyrwało mnie z tego marazmu.

Cała moja uwaga skupiła się na jednym obrazie, którego usilnie poszukiwałem wytężając wzrok w najbliższym otoczeniu. Pikające co jakiś czas dźwięki powiadomień kompletnie ignorowałem. Liczyło się tylko znalezienie następnego grzyba.

Serdecznie polecam.

To był mój offczy – schroomfulnessowy – bełkot.