przechodząc dziś rano do sklepu po bułki

ujrzałem zjawisko dość niespotykane

było bialutkie i było puchate

w kapelusz z rondem szerokim odziane

lecz coś zdawało się być dziwnego

w owym koledze spod spożywczego

coś mniej ludzkiego, bardziej owczego?

to przecież… owca? ma futro, racice…

zaniemówiłem z wrażenia co widzę

patrzyłem tak chwilę aż do innej chwili

gdy nagle jegomość się w przód pochylił

i łypnął spod futra na mnie życzliwie

– meeech – zameczał przeciągle i dźwięcznie

i mówi – wygląda dość nieporęcznie

ten pana futerał, co pan ma na sobie

czy nie uwiera w tej garderobie?

zwątpiłem już całkiem – owca a gada

zdumiony puściłem torbę z bułkami

a owca na to już całkiem rada

podąża do mnie stukając raciczkami

w bladą mą rękę siateczkę wcisnęła

i zameczała cichutko do ucha

że owcze maniery tak nakazują

że po tym poznasz owczego zucha

już całkiem ciemno miałem przed oczami

choć ledwie siódmą zegar wybijał

bo przecież nie gada od rana z owcami

przykładny obywatel ni jego rodzina!

lecz, pomyślałem, co stoi na przeszkodzie

żeby z owieczką pogadać o pogodzie

przy kawie i ciastkach, czy co tam owce jedzą

gawędzić choćby o tym, jak na pastwisku sprawy lecą

i o owczych sprawach, parzystokopytnych

ja trochę o ludzkich, w czym pierze swe futro

– Perwoll White Magic? dlatego tak puszysty?

– …ale bez wirowania, bo owieczce smutno!

i tak od słowa do słowa, ciągnęła się rozmowa

znalazłem kolegę spośród owczej braci

i tak się spotykamy codziennie od nowa

w kolejce po bułki, nigdy nie inaczej