Temat pogody to często początek rozmowy, zwłaszcza w gronie nieznanych sobie osób. A to za ciepło, a to za zimno, a w ogóle to wieje i pada. Przyznaję się bez bicia, że nie przepadam za tymi rozważaniami, irytują mnie raczej jako brak inicjatywy i po prostu podjęcia sensownego tematu. Zwróciłem jednak uwagę na to, że moje szczere odpowiedzi na tę zaczepkę – lubię zimno i silny wiatr – budziły nierzadko konsternację, zbijały rozmówcę z tropu. Zacząłem się więc zastanawiać… A może za tymi durnymi rozmówkami stoi coś więcej?

Pogoda jest. Po prostu. Wszystko co dzieje się później jest już oceną poszczególnych jednostek, w dodatku silnie uwarunkowaną kontekstem sytuacji. Bo czyż nie jest przyjemny równy deszcz w jesienne popołudnie? Myślę, że dla wielu osób tak, o ile oczywiście spędzają je pod kocykiem z kubkiem kakao i książką lub serialem. Zgoła inaczej będzie wyglądać ocena człowieka, który zapomniał parasola i czeka na zielone światło, aby przejść na drugą stronę jezdni. Tymczasem mijają go samochody, a ich rozpędzone koła fundują raz za razem obfity prysznic z kałuży.

Preferencje dotyczące pogody są więc, mniej lub bardziej powtarzalnie, indywidualne. Zagajenie na jej temat może więc oznaczać nie tylko niezdarną próbę podjęcia konwersacji w oparciu o obserwację otaczającego świata natury, ale też podzielenie się swoimi preferencjami pogodowymi. Dlaczego jednak nie zacząć od muzyki, filmu lub innej popularnej dziedziny na poznanie się? Bo z pogodą łatwiej trafić, nawiązując nić porozumienia. Bo przecież każdy lubi jak jest ciepło, choć nieprzesadnie, a słonko świeci, choć jest cień. Ta wspólna cecha stawia podwaliny mostu przyszłej relacji. Dlatego właśnie moje odpowiedzi powodowały zamęt – uniemożliwiały połączenie naszych brzegów. „Ooo, kolego… Skoro lubisz jak wieje i jest zimno, to my się nie dogadamy…”.

Ale przecież to niekoniecznie tak, że się nie dogadamy! Wrócę do przykładu jesiennego wieczoru. Dzięki zestawieniu kontrastów malują się romantyczne i ciepłe obrazy, które całą swoją temperaturę i nastrój zawdzięczają właśnie zimnu, z którym są zestawione. Dlatego kiedy usłyszysz hasło: „Zła pogoda, wieje, pada…”, może warto odpowiedzieć, choćby zaczepnie: „Ależ jak to! Przecież pogoda jest świetna!”. Ot, dla zorganizowania kontrastu. A później zobaczysz, w którą stronę się potoczy. Być może stworzysz z rozmówcą piękny, harmonijny, uzupełniający się kontrast.

Wygląda na to, że rozmówki o pogodzie mają sens. Albo nie mają. W sumie to tak jak z pogodą – one po prostu są. Po mojej stronie jest dołożyć starań, aby ich nie przekreślać.

To był mój – pogodowy – offczy bełkot.