Zmiana czasu z zimowego na letni zmotywowała mnie do podjęcia tematu, który od dawna buzuje mi pod czaszką. Trudno będzie mi też w pełni opisać o co chodzi w taki sposób, aby nie narazić Ciebie i siebie na niepotrzebne dłużyzny. Dlatego postaram się ograniczyć do esencji okraszonej przykładami. Dlatego spróbuję uniknąć standardowych dla mnie dygresji.
Wpis nie dotyczy typowo zmiany czasu, ale i tutaj ma przedmiotowa reguła zastosowanie. Bo jak zmieniliśmy teraz czas – albo gdy zrobiły to za nas urządzenia, że nawet można było się nie zorientować – to co się właściwie wydarzyło? Zyskaliśmy godzinę dnia? Straciliśmy godzinę snu? Czy może nie stało się zupełnie nic? Wszystko zależy od perspektywy.
Problemy z perspektywą
Z pewnością można zarzucić mi relatywizm, może nawet skrajny. Nie zmienia to jednak faktu, że perspektywa na znaczenie i istotny wpływ na naszą ocenę otoczenia. Przykładów na zobrazowanie tego faktu można znaleźć wiele, Internet pęka w szwach od tego typu contentu – to była niebieska czy złota sukienka? Ale dzisiaj skupmy się na perspektywie czasu.
Perspektywa czasu jest zmienna. To samo zdarzenie może wydawać się dłuższe w czasie trwania i zostać zredukowane do zera po jego zakończeniu. Jeżeli wypełnimy dzień wartościową dla nas treścią, to prawdopodobnie przeleci w mgnieniu oka. Wspomnienie tego czasu będzie jednak znacznie wydłużone. Przeciwnie w przypadku poczucia zmarnowania czasu, z którym mamy do czynienia, gdy dzień wypełniliśmy rzeczami błahymi. Może nawet poczucie czasu trwania pozostanie niezaburzone, ale spoglądając w przeszłość stwierdzimy, że niewiele zostało pamięci tych chwil. Co zabawne, wysoce prawdopodobne, że będziemy zmęczeni bardziej niż dniem udanym, pełnym cenionych przez nas sytuacji i wrażeń.
Podobnie działa to w kontekście przyszłości. Mamy tendencję do wyolbrzymiania tematów, na które nie mamy ochoty, przez co łatwo wpadamy w sidła drobnych i niewiele wnoszących przyjemnostek.
Perspektywa przeżywania dnia jest więc zmienna. Zależy od tego, co zrobimy w wąskim przedziale między przeszłością a przyszłością.
Tę część zakończę cytatem. Brzmi couchingowo, ale dajmy mu szansę:
Koszt dobrych nawyków ponosisz teraz. Koszt złych nawyków poniesiesz w przyszłości.
James Clear
Konstrukt czasu pracy i czasu wolnego
Jakoś tak się przyjęło, że w rozmowach dzielimy czas na ten w pracy i czas wolny. A skoro tak jest w rozmowach, to pewnie i w naszym umysłach oraz podświadomości. Tylko czy tak to właśnie wygląda?
Wszystko zależy od perspektywy.
Niezależnie od stopnia sympatii lub jej braku do wykonywanej pracy, czas w niej spędzony nie odrywa się magicznie od naszego życia. To także nasz czas, który – mniej lub bardziej chętnie – dzielimy w związku z realizacją życia zawodowego. I czas ten przeżywany w poczuciu utraty jego własności może być czasem straconym.
Bo czy czas po pracy, weekendy i inne dni wolne rzeczywiście przeżywamy jakby były wolne? Czy może dni te są niejako zakładnikiem czasu pracy, stanowiąc jego uzupełnienie? Czy kiedy zbliża się sobota, odczuwasz radość, a w niedzielny wieczór schodzi z Ciebie energia przed poniedziałkiem? Czy po dniu wolnym odczuwasz tydzień jakoś tak dziwnie i nie idzie się zorganizować? Czy w weekend ładujesz baterie, czy może nadganiasz sprawy osobiste?
Jak odzyskać nad nim kontrolę?
Szczerze wątpię, że istnieje jedna odpowiedź. Zachęcam Cię jednak do podjęcia wyzwania przeżywania tego czasu tak, aby wniósł jak najwięcej wartości do Twojego życia. Nawet jeżeli są to chwile nieprzyjemne. Być może zmieni się Twoja optyka i przyszłość pokaże, że nie było tak źle, a co najważniejsze przyczyniło się do rozwoju. Zasada jest prosta, w teorii.
Przeżywanie chwili, obecność tu i teraz
Wystarczy usunąć podział czasu. Każda chwila jest Twoja. Każdy dzień jest oderwany od pozostałych – w tym sensie, żeby przeżyć go jak najlepiej, nie Y.O.L.O. Chodzi o to, aby pozostałe dni i związane z nimi cechy nie wpływały na jego odbiór w stopniu, który powodowałby przeżywanie go w przeszłości lub w przyszłości.
Oczywiście wiąże się to ze świadomością i jej odczuwaniem, a to potrafi boleć. Chemia mózgu także nie będzie sprzymierzeńcem w tym wyzwaniu, które w praktyce stanowi tzw. detoks dopaminowy.
Dlaczego miałoby to zadziałać? Wykonywanie wielu czynności na raz powoduje problem ze skupieniem się na niej, a przez to zapamiętaniem jej wykonywania – tak jakbyś jej nie przeżył. Ograniczenie się do przeżywania jednej na raz pozwala koncentrować się na mniejszej ilości bodźców. Spowolnić czas.
Kilka pytań na deser
Czy jedząc oglądając film bardziej odczuwasz posiłek, czy film? A może już chwilę po tym nie pamiętasz, co właściwie lądowało w Twoich ustach?
Czy kiedy jedziesz tramwajem słuchając podcastu zwracasz większą uwagę na słowa płynące ze słuchawek, czy może na zatłoczeniu tramwaju? Może próbujesz w ten sposób odizolować się, odciąć tę chwilę, a przynajmniej ją uprzyjemnić?
Czy kiedy idziesz w deszczu, to zdarza Ci się po prostu zmoknąć? Czy za wszelką cenę i niezależnie od okoliczności próbujesz się przed nim schować? Doświadczenie deszczu też może być przyjemne.
I wprawdzie po ostatnim fragmencie mam ochotę zapytać: “czy wiesz, czemu wilk tak wyje w księżycową noc?” – bo trochę tak to wszystko brzmi, to hej – to tylko offczy bełkot. Jest jaki jest. Tak jak reszta, po prostu jest. I to od Ciebie zależy jakie będą kryteria oceny tej rzeczywistości. Czy będą sensowne, czy raczej nie bardzo. To od Ciebie zależy jaką przypiszesz temu wartość.
Zmienność percepcji jest niezmienna. A chodzenie na skróty może powodować, że nie idzie się wcale.
To był mój offczy bełkot.
Deserek 1 – staram się tylko jeść. Jednak nie zawszę się udaje, w przypadku filmu i posiłku nie potrafię się skupić na jedzeniu i bardziej oglądam film. Najgorzej jak się ogląda i jeszcze je jakieś czipsy – efekt ciągłego głodu murowany, aż do zakończenia całej paczki. Potem lekkie WTF jak ja to mogłem zjeść.
Deserek 2 – zawsze ignoruję moich tymczasowych współpasażerów, ustawiam podcast na pierwszym miejscu.
Deserek 3 – delikatny ciepły letni deszcz jest orzeźwiający, ale taki w zimny wietrzny dzień to uciekam
[…] To istotny element, aby zadowolenie było długotrwałe, choćby nawet nie było odczuwalne od razu. Bo od razu to jest przyjemność, a przyjemność niekoniecznie musi być dobra – ocenę tego można przeprowadzić wstecz, pisałem o tym tutaj. […]